Wieczorem zadzwonił Szymon. Rozmawialiśmy ponad godzinę, i doszliśmy że musimy się spotkać. Jednak ze względu na jego dyżury w szpitalu, i moje zajęcia w szkole, umówiliśmy się dopiero na piątek. Trzy dni były dla mnie katorgą. Nie miałam głowy do nauki, do niczego, tęskniłam za nim. Lekcje w szkole dłużyły mi się niesamowicie, popołudnia w domu były dłuższe niż zwykle. Jednak wychodząc w piątkowe popołudnie ze szkoły odczułam tak nie zwykłą ulgę, perspektywa spotkania z nim była już tylko na wyciągnięcie ręki. Czekał na mnie w parku, tym co ostatnio. Siedział na ławce, obsypany śniegiem, grzejąc dłonie, pocierając jedna o drugą.
- Hej- powiedziałam cicho podchodząc do niego. Prawdę mówiąc nie wiedziałam jak się zachować. Pocałować go na przywitanie czy podać rękę?
- Cześć- wstał szybko i pocałował mnie w policzek- Trochę zimno, może jednak pójdziemy do jakiejś kawiarni- spojrzał pytająco.
- Chyba tak rzeczywiście będzie najlepiej- uśmiechnęłam się, i poszliśmy.
- A jak twój palec?- spytał
- aaa, palec. Chyba dobrze bo już prawie o nim zapomniałam. Dobry lekarz działa cuda- powiedziałam z uśmiechem.
- Dobry lekarz, się stęsknił za swoją pacjentką wiesz?- zapytał zatrzymując się i obejmując mnie w pasie.
- Wiem, ja też tęskniłam- przejeżdżałam palcami po jego ramionach- nawet bardzo- pocałowałam go delikatnie.
- Chodź, chodź bo zmarzniemy- szliśmy objęci.
Weszliśmy do małej, przytulnej kawiarni. Szymon znalazł dla nas stolik za nie wielkim parawanem, gdzie byliśmy doskonale ukryci. Kelnerka przyniosła nam gorącą czekoladę z bitą śmietaną, a ja musiałam spytać go o coś co nurtowało mnie od samego początku naszego spotkania.
- Powiedz mi- pytałam kręcąc słomką w brązowym napoju- boisz się, że ktoś zobaczy nas razem?
Był wyraźnie zmieszany, widać było że chyba nie był przygotowany na takie pytanie.
- Nie no jak nie chcesz to nie odpowiadaj- spojrzałam na niego.
- Nie, chce -podniósł na mnie wzrok- chociaż sam nie wiem co powiedzieć. Ale prawdę mówiąc chyba nie chciałbym, nie chciałbym żeby- przerwał na chwilę- żeby ona dowiedziała się o tym od kogoś innego niż ja.
- Rozumiem. Porostu byłam ciekawa.
- A ty zastanowiłaś się? Zastanowiłaś się czy wiesz co robisz? Co robimy?- położył swoją dłoń na mojej, sprawiając tym samym iż dreszcz przebiegł mi po plecach.
- Nie nie zastanawiałam się, bo chyba nie mam nad czym...Od kilku dni nie myślę o niczym innym tylko o tobie, to chyba mówi samo przez siebie.- uśmiechnęłam się.
- Nie chce porostu cię skrzywdzić, zabierać czegoś co mogłabyś mieć u boku facet w twoim wieku. Za bardzo mi na tobie zależy żeby to robić.
- Najbardziej mnie skrzywdzisz jeśli znikniesz z mojego życia- przysunęłam twarz w jego kierunku- więc nie rób tego. Nigdy- pocałowałam go.
- Postaram się- uśmiechał się całując mnie dalej.
- Wiesz co może chodźmy stąd, chyba nie chcemy ryzykować- powiedziałam
-Jeszcze chwilka- przyciągnął moją twarz jeszcze bliżej.
Wychodząc z kawiarni wciąż nie mogliśmy się od siebie oderwać. Spacerowaliśmy zaśnieżonymi ulicami Wrocławia.
- Opowiedz mi cos o swojej pracy- poprosiłam go w pewnym momencie.
- Nie jestem pewien czy tego chcesz- powiedział spoglądają w dal.
- Chce- odparłam krótko.
- No więc, pracuje w klinice, jestem onkologiem. No i co? Sam się sobie dziwie jak mogłem z własnej woli wybrać sobie taką pracę.- opowiadał.
- Jak to? żałujesz?- spytałam.
- Owszem żałuje gdy widzę, że dziecko kilkuletnie dziecko, odchodzi, po prostu odchodzi a ja pomimo tego że jestem lekarzem nie mogę nic z tym zrobić. Nie wiesz jakie to uczucie. Za każdym razem gdy któryś z moich pacjentów umiera czuje się tak podle. Czuję, że go zawiodłem, że zawiodłem jego rodzinę która liczyła, że go wyleczymy. Nie chciałbym żebyś kiedykolwiek tego doświadczyła.- przycisnął mnie do siebie mocniej.
- Ale czasem. choć bardzo rzadko gdy uda się kogos wyleczyć, czuje się szczęśliwy, porostu szczęśliwy. Jednak takich chwil jest o wiele mniej..- westchnął.
- Nie wiem co ci powiedzieć... Musi ci być ciężko.- powiedziałam
- Mam nadzieje, że z tobą będzie mi lżej.- powiedział.
- Postaram się- pocałowałam go.- Muszę już iść, robi się późno- powiedziałam.
- Nie chce się z tobą rozstawać, mógłbym rozmawiać z toba godzinami.- oparł czoło o moją twarz całując mnie w nos.
- Nie rób tego bo jest mi jeszcze trudniej- zaśmiałam się.
- I o to chodzi- zaczął przygryzać moje wargi.
Chciałam wydostać się z jego ramion ale nie mogłam, a raczej nie chciałam,
- Muszę iść- oderwałam się w końcu od niego.
- Kiedy się zobaczymy?- spytał trzymając jeszcze moją rękę.
- Zadzwonię.- uśmiechnełam się odchodząc.
super, genialnee..
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
aga
Świetny.;D
OdpowiedzUsuńzajebiste..xd
OdpowiedzUsuń