niedziela, 2 stycznia 2011

Rozdział 6

- Hej- usłyszałam głos Magdy- No przeciez wołam za tobą od dziesięciu minut.
- Sorry, zamyśliłam się- odparłam.
- Domyślam się nawet nad czym, a raczej nad kim się zamyśliłaś.- uśmiechnęła się.
- Nie bądź taka pewna- zaśmiałam się.
- No a jak między wami?- spytała Magda.
- Jak? Bajecznie i słodko. Boję się tylko żeby nie było za słodko…
- Przestań przecież on świata za tobą nie widzi. No a co dziś robicie, przecież są walentynki??- zapytała.
No tak walentynki- pomyślałam. Nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat, nie było kiedy. Pewnie znów wypadnie mu jakiś dyżur i nic z tego nie wyjdzie. Będę musiała siedzieć sama w domu, a skoro jeszcze dzisiaj nic nie napisał ani nie zadzwonił do mnie to pewnie tak będzie. 
- Nie mam pojęcia. Dobrze wiesz, że nawet w walentyki ma się dyżury.- westchnęłam.
- A prezent? Masz coś dla niego?- dopytywała.
- Jestes wścibska- powiedziałam.
- No przestań, ciekawa jestem po prostu.
- No więc chce dać mu coś wyjątkowego, cos prawdziwego, coś dla nas- odparłam.
- Nie rozumiem- pokręciła głową Magda.
- Powiem ci po fakcie, na razie nie chce zapeszać. I pospiesz się bo znów spóźnimy się na lekcje.
Przez cały czas czekałam na wiadomość od Szymona, on jednak się nie odzywał. Może po prostu zapomniał o walentynkach, a nie odzywa się bo pracuje i dzisiaj nie będziemy mogli się spotkać.
Jednak gdy wyszłam ze szkoły czekał tam na mnie.
- Hej- podszedł i pocałował mnie.
- Co ty tu robisz?- spytałam.
- Nie zapomniałem, i nawet wziąłem wolne więc mam już resztę dnia wolną. I mam cos dla ciebie, tylko musisz dać się porwać. – uśmiechnął się.
- A mam inne wyjście- spytałam z uśmiechem.
- Chyba nie- złapał mnie za ręke i zaprowadził do samochodu.
Po piętnastu minutach oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Zatrzymaliśmy się na nie dużym osiedlu, z niewielkimi blokami.
- Ale co prezent ma do tego?- zapytałam wysiadając z samochodu.
- Zobaczysz.- objął mnie ramieniem i weszliśmy do jednego z bloków. Na trzecim piętrze zatrzymaliśmy się przy jednych z drzwi, a Szymon wyciągnął klucze i otworzył je.
- No więc- mówił zamykając za nami drzwi.- to mój prezent, właściwie prezent dla nas. Podoba ci się.
Było to niewielkie ale przestronne mieszkanko z łazienką, sypialnią i kuchnią połączoną z salonem. Jasne, z kolorami w odcieniach beżu i kremowego.
- Ale…- zaniemówiłam rozglądając się.
- Nie chcę żebyśmy ciągle musieli spotykać się w kafejkach czy parkach. Tu mamy miejsce dla siebie. Czasem będę tu nocował gdy dyżury ponakładają się na siebie, a tak to będzie to miejsce tylko dla nas, dla nas dwojga. A to, twój komplet kluczy.- włożył mi do ręki pęk.
- Nie, nie wiem co powiedzieć, jest śliczne- pocałowałam go- ja też mam cos dla ciebie. Chce być z tobą, chcę być z Toba naprawdę, na zawsze- zrzuciłam płaszcz i pociągłam go za sobą do sypialni. Całował mnie, potem zacząl rozbierać, i już nie miałam żadnych wątpliwości, że to ten moment, że pragne go bardziej niż kiedykolwiek. Był czuły, delikatny, dotykał mnie z taką ostrożnością i niepewnością jakby bał się mnie skrzywdzić. Ale był wspaniały, i ja czułam się wspaniale, czułam, ze od tej pory jesteśmy już jednością, że jesteśmy już tylko my, a cała reszta jest mało ważna.
Gdy obudziłam się była już dziewiętnasta, za oknami było całkiem ciemno. Odwróciłam się  i zobaczyłam, że Szymon już nie śpi.
- hej- powiedziałam zaspanym głosem. Przejeźdżał palcami po moim ramieniu.
- wstałaś, myślałem, że się już nie doczekam- uśmiechnął się wpatrując się we mnie.
Na podłodze leżały nasze porozrzucane ubrania. Położyłam głowę na jego klatce.
- Wiesz, że to był najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałem?- spytał całując mnie w czoło.
- Nie to ty jesteś wspaniały. – mówiłam przeciągając palcem po jego torsie.- Chciałabym tu z Toba zamieszkać wiesz? – spojrzałam na niego opierając głowę o rękę.
- Nawet nie wiesz jak bym chciał.- pocałował mnie.
- Rozwiedź się z nią, proszę cię. Nie chcę już tak dłużej. Chcę się z tobą pokazywać, Chcę żeby wszyscy wiedzieli jaka jestem szczęśliwa. Obiecaj mi, że tak będzie?- poprosiłam go.
- Obiecuje, obiecuje, że postaram się to wszystko załatwić.. Załatwić tak  żebyś ty zdała spokojnie maturę, a potem będziemy mogli być już razem. Na zawsze- znów zaczął mnie całować.
- Opowiedz mi coś o niej- poprosiłam.
- Ale co chcesz wiedzieć? Po co ci to?- spytał.
- Nie wiem jak się poznaliście na przykład?- powiedziałam.
- Studiowaliśmy razem, wiesz wtedy byłem w niej naprawdę zakochany. Po studiach on chciała od razu wziąć ślub i zamieszkać razem. A ja po prostu się zgodziłem. Ale potem ona zaczęła się zmieniać, ważna była tylko kariera, kasa, i te jej ambicje.- mówił bawiąc się kosmykami moich włosów. To już nie jest ta osoba, którą poznałem, w której kiedyś się zakochałem.
- A dlaczego nie macie dzieci, wkońcu jesteście razem już ładnych parę lat?- spytałam.
- Chciałem, ale Monika doszła do wniosku, że mamy jeszcze czas, że najpierw powinniśmy zapewnić sobie dobrą przyszłość itp.  
- Czujesz do niej coś jeszcze?- spytałam nagle. Wiem że pewnie trudno mu na to odpowiadać.- Chcę to wiedzieć.- dodałam.
- Coś tak, ale to już chyba tylko przywiązanie…Ale proszę cię skończmy już ten temat.
- Chyba muszę już iść- powiedziałam- zrobiło się późno.
- Zostań- całował mnie po szyji- ten jeden raz.
Wstałam i poszłam do kuchni gdzie została moja torba.
- Cześć mamo- powiedziałam po chwili- Jestem u Magdy, bo uczymy się  do jutrzejszego testu, nie chcę wracać po nocy, więc przenocuje u niej ok.? No na razie- zakończyłam rozmowę. Poczułam stojącego za mną Szymona, objął mnie w pasie i powiedział:
- A do jakiego testu się uczymy?- uśmiechnął się.
- Testu z miłości, nie zaliczałeś takiego nigdy?- spytałam rozbawiona.
- Dzisiaj mam zamiar. Chodź już- pociągnął mnie za rękę.
- Poczekaj napiszę tylko do Magdy, żeby mnie kryła.- wystukiwałam smsa i zamknęłam klapke telefonu-. Obróciłam się do niego i zaplątłam ręce na jego szyji- to co idziemy się uczyć?- cmokłam go w usta.
- Oczywiście- odpowiedział.
- aaa, co ty robisz? – wziął mnie na ręce.
- Nic, po prostu cie kocham- i zaniósł mnie do sypialni, zatrzaskując za nami drzwi.

______________________________________________________________

Hej;*** Dziękuje bardzo wszystkim czytającym te moje głupotki;)
Naprawdę cieszę się że mam dla kogo pisać.;)
No a następny rozdział prawdopodobnie najprędzej w środę, niestety ale szkoła powraca ;/

sobota, 1 stycznia 2011

Rozdział 5

I zadzwoniłam. Zadzwoniłam też nastepnego dnia, i nastepnego, i w ciągu kolejnych kilkunastu dni. Poznawaliśmy się coraz lepiej, coraz lepiej się potrafiliśmy rozumiec się bez słów. I choć co parodniowe, kilkugodzinne spotkania, stawały się dla nas za krótkie, staraliśmy się wykorzystywać każdą wspólna sekundę. Brakowało nam jednak samotności, intymności. Mogliśmy się spotykać jedynie w restauracjach, kafejkach, parkach. Ja nie mogłam przecież zapraszać go do siebie, tym bardziej nie mógł robic tego on. Dlatego byłam szczęśliwa gdy dowiedziałam się że mama wyjeżdża na kilka dni nad morze, do ciotki. Jednak jego dyżury układały się tak, że mogliśmy wykorzystać tą swobodę tylko jednego dnia.
- No wchodź, wchodź- powiedziałam do Szymona, który z niepewnością w oczach wchodził do domu.
- Martwię się czy przypadkiem nie wyskoczy tu zaraz skądś twoja mama- odparł.\
- Przestań- szturchłam go w ramię- ona nie jest jakims potworem. I gdyby nie ta sytuacja to już dawno bym cie z nią zapoznała.
- No tak chyba nigdy nie będę jej wymarzonym zięciem.
- Na pewno by cię polubiła- podeszłam do niego- ale ona po prostu jest staroświecka. Nie zrozumie, tego- spojrzałam na niego.
- Ma rację też bym nie chciał żeby kiedys moja córka zadawała się z jakimś łysiejącym staruchem- powiedział.
- Szymon! Przestań! Nie interesuje mnie to ile masz lat. A pyzatym całkiem nieźle się trzymasz- pocałowałam go. – Chodź zrobimy coś do jedzenia, umieram z głodu.[
- A może- zatrzymał mnie ciągnąc za ręke- może zamówimy pizze czy coś, a wykorzystamy ten czas, na coś bardziej interesującego.- całował mnie.
- Ciekawe co masz na myśli? Przecież gotowanie jest bardzo interesujące.- uśmiechnęłam się.
Nie dopuścił mnie już do slowa, całując się przeszliśmy do mojego pokoju. Położył mnie na łóżko przykrytym zieloną kapą, w białe kwiaty. Całował mnie czule, a ja wiedziałam już do czego to prowadzi. Ale nie byłam pewna czy tego chce. Więc gdy zaczął rozpinać mi bluzkę powiedziałam:
- Nie, zaczekaj- wstałam i odsunęłam się od niego.- nie mogę.
Usiadł obok mnie ogarniając mnie ramionami.
- To ja cię przepraszam. Nie chciałem żeby tak wyszło, nie powinienem… Chodźmy zrobimy spagethi- uśmiechnął się i pociągnął mnie do kuchni.
Popijając wino robiliśmy najlepsze we Wrocławiu spagethii. Nigdy nie pomyślałabym, że potrafi tak dobrze gotować. Patrzyłam na niego gdy gotował i widziałam jak dużą sprawia mu to przyjemność. I było mi głupio, że wtedy, w pokoju tak spanikowałam. Ale udowodnił mi, że nie chodzi o sam seks, ze to coś więcej, że to coś głębszego.
- Mogę cie o coś spytać?- spytał gdy najedzeni do syta oglądaliśmy moje zdjęcia z dzieciństwa.
- O co chodzi?- uśmiechnęłam się.
- Nigdy nie mówisz o swoim ojcu. Nie widze go tez na żadnym z tych zdjęć.
- Nie mówię o nim bo go po prostu nie ma. Zmył się gdy dowiedział się, że mama jest w ciąży, i tyle go widziała. – usiadł naprzeciwko mnie- i wiesz co jak byłam mała to czekałam na niego, zawsze czekałam licząc, że przyjedzie będzie z nami, że mu wybaczymy i będzie dobrze. A teraz, teraz gdyby wrócił, jakimś cudem to nie chciałabym go widzieć.
- Chciałbym mieć kiedyś dzieci- powiedział Szymon.
- Wszystko przed Tobą- uśmiechnęłam się upijając łyk wina.
- Przed nami- uśmiechnął się.
- Skąd ta pewność?- zapytałam.
- Pewność?- pokręcił z niezrozumieniem głową.
- Pewność, że przetrwamy? Że kiedys będziemy mieć dzieci?- spojrzałam za okno, gdzie znów sypał śnieg.
- Jestem pewny tego, że cię kocham i to mi wystarcza. A czy to przetrwa? Pragnę tego najbardziej w świecie- pocałował mnie w rękę.