Siedziałam w samochodzie, błagając w myślach boga żeby tylko nie było korków. Spojrzałam na mój palec, jeszcze bardziej spuchł, i zsiniał.
- Mamo naprawde nie możesz jechać szybciej?- spytałam.
- Staram się, bardzo cię boli?
- Jak cholera.
- Natalia, wyrażaj się- powiedziała oburzona.
- Mamo przestań, nie teraz dobrze- powiedziałam krzywiąc się- trzeba było wezwać karetke, włączyli by sygnał i byłoby szybciej.
- Na prawde myślisz, że jechali by na sygnale z najprawdopodobniej zwichniętym kciukiem?- uśmiechneła sie.
- Dałabym im taki koncert płaczu, że zrobili by to na pewno.
Mama zaśmiała się tylko pod nosem, wie że byłabym do tego zdolna. Mam tylko nadzieje, że nie włoża mi go w gips. Głupie potknięcie i tyle zamieszania. Ale zawsze wiedziałam, że to schody w domu wkońcu kiedyś doprowadzą mnie to jakiegoś nieszczęścia no i się nie myliłam.
Podjechaliśmy wkońcu pod szpital. Izba przyjęć oczywiście pękała w szwach. Na szczęscie njawił się drugi chirurg więc kolejka zleciała szybko.
- Wejść z Tobą?- spytała mama gdy wstałam.
- Przestań jestem dorosła, a to tylko palec, więc dam sobie rade.
Weszłam do sali, i usiadłam na wolnej kozetce. Pomiędzy parawanami ustawionych było kilka podobnych, na każdej z nich znajdował się jakiś pacjent.
- Witam, co my tu mamy?- spytał lekarz odkreślając coś na kartce.
Był wysokim brunetem, o niesamowicie czekoladowyczach. Nie był jakimś starym wszystko wiedzącym doktorkiem, wręcz przeciwnie, mógł mieć około 30 lat.
- To chyba nic poważnego- wyciąnełam do niego palec- ale strasznie boli- podniosłam wzrok zauważając, że wpatruje się we mnie. Jednak chyba speszyło go to, że przyłapałam go na tym bo natychmiast zwrócił oczy ku mojej ręce.
- Ula la dość mocno spuchł, ale nie jest złamany. Usztywnimy go, przepiszemy maść, i za parę tygodni będzie w porządku.- uśmiechnął się.
- A czy nie może pan inaczej?- spojrzałam na niego.
- Tylko nie pan... Ale jak inaczej?- spojrzał z uśmiechem.
- No nie wiem bez usztywnienia?
-No jeśli chcesz żeby wciąż cię bolał, a potem być może wykrzywił na zawsze, i -zacząl wymieniać.
- Nie, dobra nie chce tego słuchać.- otrząsłam się- poprostu właśnie zabrałam się za prace maturalną...- spuściłam głowę.
- No to musisz zrobić sobie małą przerwę.- uniósł moją ręke i włożył na palec metalową szynę.
- Ssss zimne- zasyczałam, a on spojrzał na mnie z rozbawieniem. Szymon, tak miał na imę, wyczytałam z jego plakietki.
- No a praca maturalna, poważna rzecz... Też kiedyś przez to przechodziłem- uśmiechnął się- ale kiedy to było- pokręcił głową.
- Nie no chyba nie aż tak dawno- powiedziałam.
- Nie musisz mi pochlebiać, i bez tego zrobię to bezboleśnie. Zaśmiałam się pod nosem.
- No muszę powiedzieć, że mnie rozgryzłeś- posłałam mu uśmiech.
- Doświadczenie.- powiedział kończąc wiązać bandaż- no chyba gotowe. Teraz musisz podać mi swoje dane, imię nazwisko, data urodzenia.
-To może tak będzie łatwiej- podałam mu dowód.
Wpisywał starannie moje dane, miał ładne pismo, czytelne. Pierwszy lekarz którego widze żeby w miarę normalnie pisał. Chyba pierwszy, którego od razu polubiłam.
- No dobra Natalia- powiedział podając mi dowód- Dzisiaj możesz jechać już do domu, a jutro zgłoś się na zdjęcie. Tak dla pewności- przymknął oko.
- Ale to do ciebie na to zdjęcie tak?
- Jeśli przyjdziesz do jedenastej to tak.
- W takim razie postaram się- uśmiechnełam się, zakładając drugą ręką włosy za ucho.
- A poczekaj jeszcze- złapał mnie za ramię- jeszcze maść.
- A no tak- powiedziałm zmieszana jego dotykiem. Jakby przeszedł po mnie dreszcz, dreszcze emocji, i chęci żeby to powtórzył, choćby przez przypadek.
- Dzięki. To chyba do jutra- uśmiechnełam się na pożegnanie.
- Chyba tak- odwzajemnił uśmiech. Nie wiem czemu ale wydawało mi się, że rozbawiałam go... A może się myliłam, sama nie wiem...
Wyszłam na korytarz, i ujrzałam gadającą przez telefon mamę.
- Już po wszystkim?- spytała z troską przynajmniej jakbym przeżyła spotkanie z autobusem.
- Mamo- pomachałam jej kciukiem przed nosem- to tylko zwichnięcie, nie panikuj. Dostałam maść, i jutro mam przyjść na zdjęcie. I tyle. A teraz jedżmy już do domu.
Po powrocie, przyszła do mnie Magda. Magda znałyśmy się już tyle lat, od podstawówki. Razem chodziłyśmy do szkoły, razem przeżywałyśmy pierwsze miłości, razem szłyśmy na egzamin gimnazjalny, razem czekałyśmy na wyniki rekrutacji do liceum, cieszyłyśmy się gdy dostałyśmy się do tej samej klasy, a za parę miesięcy razem zdamy maturę.
- No ładnie, czyli co złamany?- powiedziała spoglądając na mój palec.
- Nie na szczęście tylko zwichnięty- powiedziałam zamykając za nami drzwi pokoju.
- Jak ty to wogóle zrobiłaś?- spytała
- Nic, poprostu zachaczyłam, o dywanik przy schodach, no i dalej to się domyślasz.
- No to pięknie- klasła w dłonie.- czyli praca maturalna musi poczekać?
- Wiesz moja tak, ale ty nie czekaj na mnie tylko pisz.
- Przestań, umówiłyśmy się, że będziemy pisać w tym samym czasie. Przynajmniej będe miała parę tygodni luzu jeszcze. Mogę chodzić na imprezy bez wyrzutów, że powinnam siedziec w książkach- uśmiechneła się- w sumie to dobrze, że go zwichnełaś.
- Wiesz co- przejechałam ręką po jej grzywce- spadaj- zaśmiałyśmy się.
No więc to pierwszy rozdział mam nadzieję, że nie jest tragicznie;)
Jutro postaram się dodać kolejny. A tymczasem licze na kometarze, i te dobre i złe, bo wkóncu subiektywna opinia czytelników zawsze jest pomocna. Pozdrawiam! ;*
Ciekawe;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://opowiadanietajemnic02.blogspot.com/
zapisz sie do obserwatorów xdd.
Podoba mi się;)
OdpowiedzUsuńzaczyna robić się ciekawie;)
Pozdro ;d
bardzo fajne :D romansik? :D
OdpowiedzUsuńfajnie się zaczyna. Ciekawy sposób pisania.
OdpowiedzUsuńNie znam sie aż tak, ale ... jak dla mnie jest ok.
Liczę, że wpadniesz do mnie ;)
www.sabinakotarska.blogspot.com